Kto w niedzielny wieczór zawitał do hali Stegu Arena Opole na mecz Dremana Futsal z Rekordem Bielsko-Biała na pewno nie żałował. Kapitalne akcje, świetne parady bramkarzy, indywidualne popisy i emocje do samego końca. Docenili to także kibice, którzy pod koniec meczu w sile 1000 gardeł głośno dopingowali swoich już na stojąco – razem tworząc historię opolskiego futsalu!
Na szczęście był też happy end, bo nasz zespół pokonał najlepszy team w kraju 3-2. Ten triumf jest tym bardziej godny odnotowania, iż rywale z 57 ostatnich swoich meczów na ligowych parkietach w Polsce nie wygrali tylko czterech.
Wiecznie zwyciężcć też nie mogą, ale zawsze chcą prowadzić grę. My im w tym przeszkadzaliśmy najlepiej jak umieliśmy. W obronie spełnialiśmy założenia trenera, z przodu też szukaliśmy swoich szans i udało się – obrazuje Arkadiusz Szypczyński, którego śmiało można uznać bohaterem spotkania, wszak zdobył dwa gole. – Na brawa zasłużyli wszyscy. Konsekwentnie pracowaliśmy w defensywie, stwarzając sobie przy tym sytuację w ataku. Bez podań chłopaków też bym przecież tych dwóch goli nie strzelił – ucina skromnie.
Co znamienne jednak to właśnie on otworzył i zamknął wynik. Sam przy tym nie kryje, że trafienie numer jedne było dość przypadkowe.
Było to, że tak powiem, dość nietuzinkowe – wspomina ze śmiechem. – Sam się z tego gdzieś później w przerwie z chłopakami śmiałem, bo piłka najpierw odbiła się od kolana, od poprzeczki, od głowy i w pewnym momencie nawet nie wiedziałem czy wpadła do siatki, ale w końcu tak się stało – cieszy się.
Działo się to w 9 minucie gry gdy Siergiej Fil z całej siły zgrał futsalówkę przed bramkę rywali, a tam już nastąpił opisany przed chwilą „bilard”. Tak czy inaczej owe wydarzenie spowodowało, że zawodnikom Dremana Futsal grało się nieco łatwiej, choć też cały czas czujność musiała zachowywać nasza defensywa na czele z Siergiem Burdują.
Rywale odkrywali się za to coraz bardziej, przez co w ofensywie nasi gracze mieli poniekąd luźniej. Swoje szansę mieli choćby Tomasz Lutecki i Andre Luiz, ale Bartłomiej Nawrat pokazał czemu jest reprezentacyjnym golkiperem. Chwała też podopiecznym Jarosława Patałucha za to, że nie poddali się zarówno wtedy gdy przedstawiciele faworyta wyrównali, jak i gdy objęli prowadzenie. Wcześniej i później bowiem niezmiennie kreowali sytuację.
O ile jednak w międzyczasie Luteckiemu nie udało się dwukrotnie ich wykorzystać, o tyle… „do trzech razy sztuka”. To właśnie bowiem ten gracz szybko doprowadził do wyrównania, niejako rehabilitując się za wcześniejsze nieudane próby. Niebawem z kolei było już 3-2 po sprytnej „podcince” Szypczyńskiego.
Słupek też mi trochę pomógł, bo piłka odbiła się od niego, ale najważniejsze jest, że wpadło – zauważa wspominany tu zawodnik, który nie kryje, że miał chwilę zwątpienia gdy to bielszczanie objęli prowadzenie. – Był taki moment. Gdzieś to mentalnie siadło w głowie, że nas „mają”, ale zaraz wziąłem się w garść. Tym bardziej po tym gdy wyrównaliśmy na 2-2, to z powrotem uwierzyłem, że damy radę jeszcze coś strzelić i zwyciężyć. I tak się stało.
Oczywiście potem trzeba było “tylko” wytrzymać skomasowany napór rywali, którzy w ostatnich pięciu minutach wycofali bramkarza, ale wówczas swój moment miał ten nasz czyli Burduja, który parę razy wykazał się niesamowitym refleksem, broniąc w nieprawdopodobnych okolicznościach. Tym samym niespodzianka stała się faktem.
Dreman zagrał w składzie: Burduja – Fil, Fernandes, Szypczyński, Vini oraz Elsner, Andre Luiz, Nuno Chuva, Lutecki.
W imieniu drużyny chcieliśmy podziękować przede wszystkim naszym kibicom, którzy tak licznie stawili się na mecz. To tylko pokazuje jak żywe są tradycje futsalowe na opolszczyźnie i jaką popularnością cieszą się mecze STATSCORE Futsal Ekstraklasy. Do zobaczenia na hali!