Do półmetka zmagań elity futsalu nasze Tygrysy dotarły planując się w czołówce ligowej tabeli, co sprawia, że wkrótce będą mogli udać się na zasłużony wypoczynek. Tymczasem na podsumowanie zmagań w pierwszej rundzie namówiliśmy naszego trenera Jarosława Patałucha.
Jak pan ocenia grę naszego przebojowego zespołu z Opola Komprachcic w tej części rozgrywek?
Jarosław Patałuch: Bardzo dobrze, bo 34 punkty przed startem sezonu bralibyśmy w ciemno. Aczkolwiek tak sobie myślę, że patrząc na przebieg wszystkich meczów, to można byłoby się pokusić nawet o większa zdobycz… ale też z drugiej strony mogłoby tych „oczek” być mniej. Cieszmy się więc z tego co mamy. Dzięki temu też, że wciąż „trzymamy się” blisko tych trzech czołowych drużyn, to na drugą część rywalizacji wrócimy jeszcze bardziej naładowani energią do walki.
O minusy pytać zatem nie wypada, ale w kontekście plusów za język nieco pociągnę…
Tak czy inaczej na takie rozgraniczanie na razie za wcześnie, bo musimy dokładnie przeanalizować to co za nami. Od razu jednak powiem, że w każdym aspekcie gry możemy się poprawić, bo nie jesteśmy idealnym zespołem. Na plus na pewno zapisałbym choćby to, że poprawiliśmy dojrzałość gry. Na razie cieszymy się przede wszystkim z tego, że omijają nas kontuzję. I oby tak dalej, bo determinacji i woli walki chłopakom nie zabraknie.
Pozytywem jest także i to jak świetnie udało się zgrać polską i zagraniczną część drużyny co nie zawsze jest takie oczywiste.
Zespół mamy zbilansowany, a to było jednym z celów na pierwszą rundę. To tym bardziej ważne, że jeśli chce się walczyć o najwyższe cele to potrzeba dobrych zawodników z zagranicy, ale nam też zależy na tym, żeby i Polacy wiedli kluczowe role w drużynie. I takich mamy sporo, z czego dwóch, trzech to reprezentanci naszego kraju, którzy mają ogromną futsalową jakość. Mamy też przedstawicieli kadry młodzieżowej, co też jest bardzo istotne, bo patrzymy w przyszłość. Na ten moment jednak nie popadamy w hurraoptymizm, tylko cały czas robimy swoje.
Uniwersalny skład to również – rzecz jasna – siła Dremana. Jako sztab często mieszacie w zestawieniach meczowych i kończy się to głównie dobrze.
Uniwersalność zawodników jest bardzo ważna, bo też dzięki temu można ich łączyć w różne układy na boisku, a przecież praktycznie na każdy mecz jest inna taktyka. To wszystko zależy od tego z kim gramy i w jaki sposób my chcemy grać. Czy np. prowadzić grę czy dajemy się wykazać w tej kwestii przeciwnikowi. Czasami, kiedy rywal ma problem z prowadzeniem gry to lepiej się cofnąć i czekać na błąd. Niemniej do różnych koncepcji są potrzebni różni zawodnicy. W dużej mierze kto akurat gra w danym meczu zależy również od tego jak chłopcy prezentują się na treningach. Mamy bardzo wyrównaną kadrę, dzięki czemu też ta rywalizacja na treningach jest na bardzo wysokim poziomie. Mamy 12 zawodników z pola którzy na każdych zajęciach walczą o to, żeby grać więcej w następnym spotkaniu. Jeden czy dwóch czasami nie ma takiej możliwość i to potem przekłada się na to, że na następnym treningu jeszcze bardziej starają się znowu przekonać mnie do siebie.
Przed startem sezonu można było się nieco obawiać tego terminarza i tego, że nie będziecie mieli jednej hali jako gospodarze. Pokazaliście jednak, że świetnie sobie radziliście bez względu na obiekt.
Faktycznie były pewne obawy, ale nie chciałem o tym głośno mówić, przecież jeżelibyśmy źle weszli w sezon przy tym rozkładzie gier, a z tymi początkami to różnie bywa, to potem byśmy stracili atut własnego parkietu. Nie ma co ukrywać, że to kwestia bardzo istotna w tych rozgrywkach. Ostatecznie nie wyszedł nam tylko jeden taki mecz. Jedna porażka, choć też zasłużona z Legią Warszawa, a tak to pozostałe spotkania na duży plus. Co do rozgrywania meczów u siebie w dwóch halach to można na to różnie patrzeć. Niektórzy nasi zawodnicy wolą grać w Stegu Arena, inni w hali OSiR-u. Paradoksalnie też dzięki temu, że tak się umiemy przestawić, to może i te pojedynki wyjazdowe nie są nam tak straszne. I nie będą takim problemem w rundzie rewanżowej, gdy często będziemy się spotkać z innym parkietem czy inną halą. Tak czy inaczej czy graliśmy w Opolu czy w Komprachcicach świetnie się grało przy takim wsparciu trybun za co chciałbym z tego miejsca jeszcze raz podziękować kibicom.
To tak szczerze trenerze: będzie walka o medale na wiosnę?
Wystrzegam się pompowania balonika. W każdym starciu chcemy walczyć o trzy punkty, a co z tego wyjdzie, to… będziemy mądrzejsi w maju, jak już zagramy wszystko. Oczywiście, że każdy stara się grać o mistrzostwo Polski, o medale, ale u nas nie ma na to presji i też dzięki temu możemy spokojnie pracować. Czy już teraz nas na to stać to nie wiem, ale proszę pamiętać, że ten zespół był budowany pod „pierwszą ósemkę”. Na chwilę obecną jesteśmy na czwartym miejscu z realną szansą walki o podium. Natomiast druga runda może być całkiem inna. Przed nami teraz bardzo długa przerwa, a w jej tracie będzie futsalowe Euro 2022. Kluby mają także czas na transfery, więc do drugiej rundy mogą przystąpić w całkiem innych składach i jeszcze ten układ sił może się zmienić. Naszym celem była górna połowa tabeli, tak więc jeśli zajmiemy miejsce w TOP5 to będziemy bardzo zadowoleni, a ja na pewno. Do końca jednak będziemy walczyli o jak najwyższą pozycję. Tak czy inaczej nie odpuścimy w żadnym meczu, a potem zobaczymy co nam to da.
Co teraz przed wami? Jakie plany na połowę grudnia i cały styczeń?
Za nami taki intensywny okres, że chłopaki już wkrótce dostaną wolne od Dremana. I to mniej więcej do początku Nowego Roku. Co do powrotu to na razie czekamy na decyzję czy będziemy musieli rozegrać mecz Pucharu Polski 6 stycznia, bo na wtedy zaplanowano 1/32 finału tych zmagań. Jeśli tak, to spotykamy się trzy dni wcześniej. Jeśli nie, to zbierzemy się tydzień później, bo i tak potem będzie cały miesiąc na przygotowania. Teraz najważniejsze jest żeby zawodnicy odpoczęli, wręcz nawet zapomnieli o futsalu, tak żeby wrócili głodni gry i treningów. Chcemy, żeby „wyczyścili głowy”. My z kolei jako sztab cały czas pracujemy. Nie możemy mieć przerwy, bo świat, także futsalowy, nie stoi w miejscu (śmiech).